Reprezentacja Włoch wygrała swój pierwszy mecz w ramach Mistrzostw Europy z Belgią 2-0. Bramki dla Azzurrich zdobyli Emanuele Giaccherini i Graziano Pelle.
Na wstępie muszę się do czegoś przyznać; uwielbiam się tak mylić! Co prawda nie skreślałem Włochów całkowicie, niemniej każdy kto czytał moje wcześniejsze wpisy ma świadomość, że głównie w nich marudziłem, wyrażając przy tym obawy względem poziomu jaki zaprezentują aktualni wicemistrzowie Europy. Ponadto zacząłem podejrzewać, że selekcjoner Antonio Conte jest już myślami w Londynie i wynik na Euro staje się dla niego kwestią nie tyle drugorzędną, co nie tak istotną jak moglibyśmy podejrzewać. Teraz sam się sobie dziwię, że mogłem zwątpić w ambicje Conte, który niejednokrotnie udowadniał, że wynik ceni ponad wszystko i to zarówno w roli szkoleniowca jak i zawodnika, którego charakteryzowały nie tyle bajeczne umiejętności, co wola walki za co kochali go kibice Juventusu, gdzie przez wiele lat dzierżył opaskę kapitańską. Pamiętajmy jednak, że mało kto faktycznie liczył na korzystny wynik Italii na turnieju. Nawet Gianluigi Buffon stwierdził, że nie jechał nigdy na żadne mistrzostwa w sytuacji takiej jak ta obecnie, gdy nie odczuwa żadnej presji, co tylko potwierdza, że nawet włoscy dziennikarze nie zaliczali Azzurrich do grona najlepszych ekip turnieju, w odróżnieniu od np. Belgii, która dysponuje pierwszorzędnym składem. Dodając do tego wszystkiego kontuzje czołowych graczy, kontrowersyjne wybory selekcjonera i przeciętną, by nie powiedzieć słabą dyspozycję Włochów w grach eliminacyjnych wychodzi na to, że byliśmy wczoraj świadkami prawdziwego przebudzenia drużyny, która zadziwiła wszystkich, łącznie z ekspertami Polsatu, którzy jeszcze w czasie zapowiedzi pojedynku z Belgią byli łaskawi niemiłosiernie krytykować, a nawet kpić z czterokrotnych mistrzów świata. No cóż, ostatecznie to Włosi zagrali wszystkim na nosie.
Przed samym spotkaniem wyrażałem obawy względem decyzji personalnych jakich dokonać miał Conte. Okazało się, że skład który podałem był niemal identyczny względem tego na co ostatecznie zdecydował się selekcjoner. Italia rzecz jasna została ustawiona w systemie 3-5-2, zaś jej środek pola tworzyli; Marco Parolo, Daniele De Rossi oraz Emanuele Giaccherini. Parolo wraz z Giaccherinim jeszcze kilka lat temu stanowili o sile drugiej linii słabiutkiej Ceseny, natomiast De Rossi od jakiegoś czas najlepsze lata ma już za sobą, ale to właśnie w nich Conte dostrzegł swego rodzaju potencjał, który pozwoli mu na sukces. Jak widziałem to ja? Na chwilę przed meczem naszedł mnie lęk, podpowiadający, że Włosi nie tyle przegrają, co zostaną przez Belgów rozgromieni. Jedynym - jak sądziłem - światełkiem w tunelu była defensywa w całości złożona z zawodników Juventusu, którzy zarówno na poziomie ligowym jak i europejskim prezentowali się znakomicie. Napad? Wciąż uważam, że Eder powinien ustąpić miejsca w pierwszym składzie któremuś ze swoich dublerów.
Conte miał świadomość, że Belgowie przewyższają jego podopiecznych niemal pod każdym względem, dlatego tak mocno skupił się na rozpracowaniu rywala i swoistego zdominowania go dzięki presji jaką zastosowali zawodnicy włoscy jak również wielkiego zaangażowania całej drużyny. Italia była skupiona, groźna, czasem nawet agresywna, natomiast Belgia skupiła się na dość prostych atakach i nie wykazywała się przy tym finezją w grze. Wydaje się, że trener Wilmots miał w pamięci towarzyską potyczkę sprzed kilku miesięcy, kiedy to Czerwone Diabły bez większych problemów rozbili Włochów 3-1. Na jego nieszczęście naprzeciw wybiegła doskonale zorganizowana maszyna, co prawda pozbawiona ofensywnych gwiazd światowego formatu, ale zjednoczona i zdeterminowana. Oczywiście mam pewne zastrzeżenia względem tego co zaprezentowała Italia. Conte przednio motywuje prowadzona przez siebie drużyny, potrafi dostosować styl gry do przeciwnika, ale nie posiada zdolności magicznych i nie sprawi, że dany zawodnik z dnia na dzień znacznie poprawi swoje umiejętności. Nie mogłem być do końca zadowolony ze skrzydeł włoskich, nieco zawiódł mnie Antonio Candreva, który wciąż próbuje przyswoić sobie rolę wahadłowego. Lider Lazio popełniał proste błędy, choć należy pamiętać, że pokazywał również dobrą grę czego efektem była asysta jaką popisał się w samej końcówce meczu, a którą na bramkę zamienił nie kto inny jak Graziano Pelle. Innym przykładem nierównej postawy był jeden z bohaterów meczu czyli wspominany już Emanuele Giaccherini. Ponownie ustawiony w środku pola skrzydłowy Bolonii dwoił się i troił, ale stosunkowo często brakowało mu dokładności przy poszczególnych zagraniach. Kto by jednak o tym pamiętał, po tym jak idealnie wykończył znakomite podanie od Leonardo Bonucciego! Jestem zdania, że był to jeden z najpiękniejszych goli 31 letniego pomocnika, a na pewno jego najważniejsze trafienie w karierze. Antonio Conte sprowadzał go do Juventusu, dawał mu dużo okazji do zaprezentowania swoich umiejętności, a teraz uczynił zeń podstawowego zawodnika reprezentacji. Kto by pomyślał, że tak potoczą się losy piłkarza, który jeszcze nie tak dawno temu grzał ławę w słabym Sunderlandzie. Jak wypadli pozostali? Niczego szczególnego nie zaprezentował Matteo Darmian. Defensor MU nie czuje się najlepiej w roli lewoskrzydłowego/wahadłowego, ale faktem jest, że to jedyna pozycja na jakiej może grać w wyjściowej jedenastce, bo chyba nikt nie sądzi, że byłby w stanie pozbawić placu gry kokoś z trójki turyńskiej; Bonucci, Barzagli, Chiellini. Swoje zadania wykonali za to Daniele De Rossi, stając się kimś w rodzaju lidera drugiej linii jak również krytykowany przeze mnie Marco Parolo - człowiek od czarnej roboty, taki włoski Mączyński;) Na koniec wypada spojrzeć na rezerwowych. Zmiennik Darmiana Mattia De Sciglio ma za sobą bardzo słaby sezon w barwach Milanu, niemniej Conte zdecydował się zabrać go do Francji i już w pierwszym meczu wpuścił go na boisko w 59 minucie. Trzeba przyznać, że jak na swoje możliwości 22 latek zagrał nieźle. Jednak jedną z największych niespodzianek okazał się nie kto inny jak Ciro Immobile. Snajper Torino, to jedna z najbardziej krytykowanych person wśród wszystkich 23 piłkarzy włoskich, według wielu nie zasłużył na miejsce w kadrze. Tak czy inaczej wczoraj pokazał się jak za swojego najlepszego okresu w Torino, podczas którego wywalczył koronę króla strzelców Serie A. Zaryzykuję stwierdzenie, że dzięki swojej aktywności i próbach pokonania Courtuisa 26 latek zaliczył swój najlepszy mecz w narodowych barwach. Thiago Motta? Solidny dubler, dał wytchnienie pomocy i po raz kolejny udowodnił, że jest ważną postacią squadry.
Włosi zdołali powtórzyć wynik sprzed 16 lat, kiedy to identycznym rezultatem zakończył się mecz z Belgią. Pokazali też, że miażdżąca krytyka jaką względem nich stosowali dziennikarze była przesadna i zaliczyli najbardziej niespodziewany mecz biorąc pod uwagę te, które zostały już we Francji rozegrane. Na dziś Conte i jego wojownicy są na ustach wszystkich, zaś w Italii urośli do miana niemalże bohaterów. Musimy jednak pamiętać, że to dopiero początek i najgorszym co może przytrafić się Azzurrim jest zbyt duża pewność siebie czy odprężenie. Conte wciąż dysonuje dość przeciętnym zespołem, dlatego też jedyną szansą na godne zaprezentowanie się w kolejnych grach jest to co pozwoliło im na triumf z Belgami; stuprocentowe zaangażowanie, jedność drużyny, walka, determinacja i duma z możliwości reprezentowania swojego kraju. Taktyka i żelazna defensywa, to niewątpliwe plusy tej reprezentacji, a dzięki mocnemu uderzeniu jakie zaprezentowali we francuskim debiucie mogą zacząć wierzyć, że nie stoją na straconej pozycji względem turniejowych wyżyn. Mając w pamięci mundial sprzed dwóch lat Italia musi wykazać waleczność już w najbliższy piątek. Czeka ich wtedy pojedynek ze Szwecja, a więc drużyną z którą Italia ma rachunki do wyrównania;)
Forza Italia!
Skład:
Buffon
Barzagli,Bonucci,Chiellini
Candreva,Parolo,DeRossi(78'T.Motta),Giaccherini,Darmian(59'De Sciglio)
Pelle,Eder(74'Immobile)